1052, Big Pack Books txt, 1-5000

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Regine DeforgesCzarne tangoTomCa�o�� w tomachZak�ad Nagra� i WydawnictwZwi�zku NiewidomychWarszawa 1995Prze�o�y�a Regina Gr�daT�oczono pismem punktowymdla niewidomych w DrukarniZak�adu Nagra� i WydawnictwZwi�zku Niewidomych,Warszawa, ul. Konwiktorska 9Przedruk z wydawnictwa"Bellona",Warszawa 1993Pisa�a J. SzopaKorekty dokona�yI. Stankiewiczi D. Jagie��oMoim dzieciom,Franckowi, Camille i L~eiDok�d�e, W�adco �wi�ty iprawdziwy,@ nie b�dziesz s�dzi� i niewymierza� za krew nasz� kary@tym, co mieszkaj� na ziemi?@Apokalipsa �w. Jana(Pismo �wi�teStarego i Nowego Testamentu,Wyd. Pallottinum,Pozna� - Warszawa 1989.)1L~ea stan�a jak wryta, gdyujrza�a id�cego jej na spotkanieFran~cois Taverniera trzymaj�cegoza r�czk� ma�ego Charlesa. Tonaprawd� byli oni, tutaj, wMOntillac, w tym samymMontillac, kt�re uzna�a zastracone na zawsze, a gdzieteraz rozbrzmiewa�y odg�osy pi�ycie�li, uderzenia m�otk�w,piosenka robotnika:Murarz piosenk� �piewa�,@wysoko tam, na dom�w dachu.@Jej dom si� odradza�...Serce jej przepe�ni�oszcz�cie, gdy� si� domy�li�a,�e to jego dzie�o. Stoj�c bezruchu patrzy�a na odnalezionegokochanka; �y�! �y� naprawd�,przygl�da� jej si� z podziwem,nie dowierzaj�c w�asnym oczom,ol�niony, wstrz��ni�ty... Rzuci�si� ku niej, lecz Charles by�szybszy. L~ea ze wzruszeniem�ciska�a dziecko w ramionach,be�kocz�c bez �adu i sk�aduczu�e s�owa. Odsun�a jedelikatnie od siebie iprzykl�kn�a, by mu si� lepiejprzyjrze�. Ale� ur�s�! Jaki by�podobny do matki! Na wspomnienienie�yj�cej Camille z jej piersiwyrwa� si� j�k.- Co� ci� boli? - zaniepokoi�osi� dziecko.- Nie, m�j kochany, tak bardzosi� ciesz�, �e ci� widz�...- No to dlaczego p�aczesz?Jak tu wyt�umaczy�pi�cioletniemu ch�opcu, �e �zymog� r�wnie dobrze wyra�a�rado��, jak i smutek?Co to za jasnow�ose dzieckouczepi�o si� sp�dnicy jejmunduru i kim by�a ta m�odakobieta ubrana w kwiecist�sukni�, kt�ra przypomina�asukni�, jak� jej matka nosi�a wlecie poprzedzaj�cym wojn�.- Fran~coise?...Nim si� uca�owa�y, siostrapomog�a jej podnie�� si� zkl�czek. A potem kolejno wita�asi� z ubran� wed�ug ostatniejmody Laure, z Lis� or�owiutkiej cerze i bia�ychpuklach w�os�w, z Estelle,kt�rej g�adko �ci�gni�te wkoczek w�osy nie mog�y zatrze�pe�nego dobroci wyrazu twarzy, zRuth, z drog� Ruth, skarbnic�wspomnie� z dzieci�stwa,podstarza��, zgarbion�, zbiednymi trz�s�cymi si� wci��d�o�mi... Przechodzi�a z ramiondo ramion, niezupe�nie przytomnai �wiadoma, co si� dzieje, jakgdyby te poca�unki, pieszczoty,czu�e s�owa nie do niej by�ykierowane. Po widoku ruinBerlina, pokonanych Niemiec L~eaodbiera�a jak co�nierzeczywistego to, �e znalaz�asi� na tej ziemi, w tejposiad�o�ci, dok�d - jak s�dzi�a- mia�a nigdy nie powr�ci�.Stopniowo odp�ywa�o uczucieszcz�cia, ust�powa�a rado��,jaka j� ogarn�a na widokzmierzaj�cych ku niej Fran~cois iCharlesa. Nic nie by�oprawdziwe; to jaka� farsa, jaka�maskarada... To tylko zjawy...Co tutaj robi�a ta gestykuluj�caogolona kobieta w sukni jejmatki?... I ta za mocnowymalowana m�oda dziewczynaprzypominaj�ca luksusowe dziwkiw��cz�ce si� z niemieckimioficerami po barach Bordeaux?...A te ha�a�liwe dzieciaki obuziach i r�czkach usmarowanychsokiem z je�yn?... Te starekobiety w czarnych sukniach,wygl�daj�ce jak dewotki zSaint-Macaire?... A tenm�czyzna z blizn� na twarzy oironicznym u�miechu?... Dlaczegosi� u�miecha? Co widzi takiego�miesznego?... A jak on jej si�przygl�da�! Narastaj�cerozdra�nienie m�ci�o jej my�li.Nigdy!... Nigdy nie powinna by�apostawi� nogi w Montillac,wszystko tu by�o zniszczone,zbrukane, martwe!... Wydawa�ojej si�, �e za chwil� z aleigrabowej wynurzy si� MauriceFiaux z policjantami... W g�owiehucza�y jej krzyki, wycie... Tonie stukot m�otk�w cie�lis�ysza�a, ale uderzenia kolbkarabin�w przy wywa�aniu drzwidomu... A ten tuman, kt�ry si�unosi nad stokiem poni�ejtarasu, to nie dym z wypalanejtrawy, lecz sw�d buchaj�cy zum�czonego cia�a ciociBernadette...L~ea gwa�townie roztr�ci�akobiety i czepiaj�ce si� jejdzieci. Nie oszukaj� jej... Nieda si� nabra�...Zaskoczone ciotki i siostrypatrzy�y za uciekaj�c� L~e�.Tylko Fran~cois Tavernierdomy�la� si�, co czu�a.Bieg�a przez winnice jakprzera�one zwierz�tko, potyka�asi� o bry�y ziemi, przewraca�asi�, podrywa�a, znowu pada�a...Gdy by� o kilka krok�w od niej,dostrzeg�a go, lecz nie pozna�a.W jej zm�conym umy�le ko�ata�ajedna tylko my�l: Nie nabior�mnie!... Nie nabior� mnie!...Strach i nienawi�� dodawa�y jejskrzyde�, zerwa�a si� do biegu,mkn�a jeszcze szybciej mimopoobcieranych kolan. Gdy mija�adom Sidonie, wydawa�o jej si�,�e s�yszy g�os Mathiasa... Spodjej st�p wzbija� si� tumanbia�ego kurzu z drogi wiod�cejdo kapliczki w Verdelais,miejsca schronie� i �wiadka jejdziecinnych smutk�w i zmartwie�,melancholijnych w�tpliwo�ciokresu dojrzewania, a potemstrachu i obaw m�odej kobiety wobliczu wojny i �mierci. Do krwipozdziera�a sobie sk�r� r�kodgarniaj�c kolczaste ga��ziezaro�li... Na czworakachwdrapa�a si� po schodkach dokapliczki... schwyta� j� i natych stopniach zmagali si� zesob� w milczeniu.Fran~cois musia� wyt�y�wszystkie si�y, by udaremni� jejpr�by podrapania mu twarzy. Gdypoczu�, �e s�abnie, zacz��szepta� jej koj�ce, uspokajaj�ces�owa:- Spokojnie, male�ka,spokojnie... Nie b�j si�... Ju�si� sko�czy�o... No, no, uspok�jsi�... Kochana, ju� nikt wi�cejci� nie skrzywdzi, przyrzekamci.Jej dr��ce cia�o powoli si�odpr�a�o, a ze spojrzeniaznikn�o szale�stwo. Zamkn�aoczy i pozwala�a si� ko�ysa�...Mia�a osiem lat i ojciec j�pociesza�, gdy bole�nie si�poturbowa�a podczas upadku...Gdy tak si� do niego przytula�a,wycisza�o si� �kanie, u�mierza�b�l... Teraz bra� j� na r�ce ini�s� do ��ka...Fran~cois u�o�y� j� w cieniud�bu. Jak dziecko natychmiastzapad�a w sen, d�oni� wczepiwszysi� w jego r�k�. �ywo mu to przypomina�o teniezbyt liczne noce, kiedy pozbli�eniu zasypia�a, niedoko�czywszy zdania; na tymmi�dzy innymi polega�a jej si�a,na tej zdolno�ci ucieczki w sen.Chusteczk� do nosa delikatniestara� si� otrze� kurz, jakiprzylepi� si� do zalanej �zamitwarzy. Znowu wzruszy�a gouroda, energia i krucho��,wra�liwo�� na zranienia, jakiebi�y z tej ubrudzonej twarzy.Podobnie jak podczas wszystkichspotka� po d�ugiej roz��ce, tenkontrast uderza� go i porusza�.Poprzez dr�enie zamkni�tychpowiek wyczuwa� cierpienia,jakich dozna�a. Poprzysi�g�sobie, �e zrobi wszystko, by onich zapomnia�a, �e zapewni jejszcz�liwe i spokojne �ycie,obsypie j� prezentami,bi�uteri�, poka�e jej �wiat,nowe pejza�e, miejsca nietkni�te przez cz�owieka, dokt�rych cz�owiek nawet nie dotar�...Znowu b�dzie go dr�czy�a swoj�kokieteri�, znowu us�yszy jej�miech, b�dzie patrzy�, jak pijeszampana, porwie j� do walca, wkt�rym strac� g�ow�. Ach, �ebytak jakim� sposobem przegna� teobrazy okropno�ci, kt�reprzyprawia�y j� oprzera�enie!...- Fran~cois!- Tak, dzieweczko, jestemtutaj.- Fran~cois, gdyby� tywiedzia�!...- Wiem, kochanie, wiem. Terazmusisz si� stara� zapomnie�...Poczu�, jak cia�o jegoprzyjaci�ki sztywnieje, gotoweznowu mu si� wymkn��.- B�dzie c... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • vader.opx.pl
  • Szablon by Sliffka (© Łatwo być samemu, kiedy jest to twój własny wybór, znacznie trudniej, kiedy człowiek jest do tego zmuszony.)